Przejdź do zawartości

Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i duszy. W pewnej chwili pociemniało mi w oczach. Nalewając jej czerwonego bordońskiego wina do kieliszka splamiłem jej suknię.
— Ach to kołek z płotu — krzyknęła, uderzając mnie w twarz, a książę zanosił się od śmiechu.

∗                    ∗

Po śniadaniu wybrała się na przejażdżkę w zgrabnym wózku, zaprzęgniętym w jednego konika angielskiej rasy, którym sama powozi, a ja umieściłem się z tyłu na koziołku i przypatruję się, z jaką gracyą moja pani uśmiecha się do młodych mężczyzn, którzy z daleka jej się kłaniają.
Gdy jej pomagam zsiąść, opiera się na mem ramieniu i wtedy doznaję dziwnego wstrząśnienia, coś jakby prąd elektryczny przebiegł przez moje członki od stóp do głów.

∗                    ∗

Na obiad, który odbywa się o szóstej wieczorem, zaprosiła dziś nie wielkie towarzystwo, złożone z dam i mężczyzn. Usługiwałem, i tym razem nie splamiłem już winem obrusa. Kara ma przecież to dobrego do siebie, że może człowieka wyleczyć i nauczyć go zręczności.

∗                    ∗

Po obiedzie wybraliśmy się do teatru. Była ubrana w czarną atłasową suknię, we włosy wpięła pęk róż, a na ramiona zarzuciła gronostajowe boa. Spojrzałem na nią z dołu, gdy ze schodów zstępowała i omal nie krzyknąłem z zachwytu. Otworzyłem jej drzwiczki do karety i wyskoczyłem na kozieł, by przed teatrem znowu usługiwać jej przy wysiadaniu i wchodzeniu do loży. Całe cztery godziny czekałem w korytarzu, podczas gdy ona po każdym antrakcie przyjmowała wizyty najdostojniejszej młodzieży. To było dla mnie okropne!


∗                    ∗