Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chwili. Mógłbym później żałować tego, ale nie rumieniłbym się tak, jak dziś się rumienię, bo wypowiedziałem wojnę kobiecie i dziecku, istotom bezsilnym, bez środka obrony. Kobieta chora i dziecię, liczące 24 godzin życia; na honor, piękny to łup! Tak jest, wstydzę się tego i nigdy nie odzyskam szacunku dla siebie samego!
Hrabia pobladł przy pierwszych moich słowach. Widziałem że wielką miał ochotę wyrzucić mnie za okno; ale niebezpiecznie zadzierać się z swoim jedynym powiernikiem. Zapanował nad sobą i rzekł do mnie. łagodnie:
— Zanadto się unosisz, mój poczciwy Karolu. Nie źle jest mieć skrupulatne sumienie, ale niebezpiecznie w ten sposób rozumować.
Próbował przekonać mnie różnemi sofizmami, że mój czyn był tylko słuszną karą za naganne postępowanie pani, czem zmusił mnie do powiedzenia, że uważam tę karę za niesprawiedliwą, a żonę jego jako najczystszą i najniewinniejszą ofiarę.
— Co to znaczy piękność! odpowiedział z szyderstwem. Więc najotwartszy umysł i najuczciwszy charakter musi także zatracić poczucie sprawiedliwości, gdy chodzi o ukaranie pięknej kobiety! Nie robię ci za to wyrzutów, Karolu; ja także uległem, a może i dziś jeszcze ulegam, kiedy przebaczam.
— Nie, zawołałem, pan nie przebaczasz! Pański gniew uśpiony tylko. Odbierasz jej pan syna i ośmielasz się powiedzieć: Przebaczyłem!
— Jej syna? ależ ona go zapomniała — a żyje tylko w drugim swym synie. Nie powiedziałeś mi gdzie Gaston. Co się z nim dzieje?
— Hrabia zakazałeś mi nawet wspominać o nim. Cóż może panu hrabiemu zależeć na tej wiadomości?
— Wolę nic nie wiedzieć, nie mów mi więc o