Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Porzuć pan Amerykę, powracaj! Ona potrzebuje pana albo będzie cię wkrótce potrzebować. Nie jest tak szczęśliwą i pocieszoną jak to panu mówiłam, i jak myślą ci co ją otaczają. Miała niedawno drugiego syna, którego kocha nad wyraz i którego też hrabia jedynie za swego własnego uważa; a pierwszy o którym myślała, że zginął naturalną śmiercią, tamten ale trzeba panu raz już wszystko powiedzieć. Jesteś pan zupełnie wyleczony, możesz więc przenieść ten nowy cios; pierwszego jej dziecięcia wyparł się pan Flamarande i prawdopodobnie zabił go albo kazał zabić, albo może kazał go gdzie porzucić. Rolanda jest od ośmiu dni w Sévines i tam dowiedziała się od swego męża, że dziecię z mamką utopiło się. Żadnego nie ma na to dowodu, i nie wierzy temu, szaleje i rozgorączkowuje się. Mąż surowo się z nią obchodzi i zagroził jej rozłączeniem z Rogerem. Musiała wyrzec się swoich poszukiwań i wrócić do Włoch; ale odjeżdżając napisała do mnie tajemnie z prośbą, aby ją wyręczyć i wytrwale szukać dalej pierwszego jej syna. Chcę uczynić zadość jej namiętnym prośbom, ale nie wiem jak się wziąć do tego. Musisz pan podjąć się tego zadania. Jesteś bogatym, wolnym, lubisz podróżować, a ja za leniwa jestem do tego. Trzeba wynaleźć to dziecię albo postarać się o pewny dowód jego śmierci, w którą co do mnie, nie wierzę. A mam ważne do tego powody: Kuzyn stary Frépon, który letnią porą mieszka zawsze niedaleko Bourges, powiedział mi, że 16. maja 1841 roku na stacji pocztowej w Bourges widział jakiegoś podróżnika, który naglił pocztyljona do szybkiego zaprzęgania koni, a potem wskoczył prędko do powozu. Z powozu dochodziło go słabe kwilenie dziecka. Doskonale przypomina sobie Frépon dzień tego zdarzenia, bo też tego samego dnia się urodziła jego wnuczka, i oczekiwał właśnie na stacji swego zięcia który miał przybyć