Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

hrabiny przypisano wielkiej boleści po utracie męża i obawie o Rogera, którego nie widziała. Ale Gaston wiedział już o wszystkiem.
Nadto byłem niespokojny abym go miał z oka spuścić. Poszedłem za nim do Michelinów, gdzie zmuszono go do wypicia szklanki grzanego wina. Gdy wszedłem, przedstawiono mi go z zapytaniem czy go poznaję, gdyż on dobrze mnie sobie przypomina.
— Być może — odpowiedziałem — że przypominasz mnie pan sobie po wstręcie jaki zawsze do mnie czułeś.
— Nie przypominam sobie tego — odpowiedział — i proszę mi wybaczyć. Ambroży mówił mi żeś pan był bardzo dobrym; teraz chcę to panu wynagrodzić przyjaźnią. — I podał mi rękę z serdecznem wejrzeniem co uchwyciło mnie za serce. Przypomniałem sobie jak on mi był drogi w pierwszych latach swojego życia!
Przypatrywałem mu się niepostrzeżenie, gdyż zajęty był uspokajaniem Zuzanny Michelin, która przygotowując objad nie była na nabożeństwie w kaplicy i niepokoiła się bardzo jego wypadkiem. Widziałem że kochała bardzo swego przybranego syna i że była dumną z niego. — Patrz pan, rzekła do mnie, nieszczęście może człowieka spotkać na gładkiej drodze! Nie szkodaby było takiego pięknego i dobrego dziecka! Płakałabym była za nim jak za moim rodzonym synem. — W istocie, chociaż nie wydał mi się tak pięknym jak Roger był jednak tak miły i odznaczający się pomimo swej wiejskiej wymowy i prostego ubrania, że pojmowałem miłość Karoliny...
Po chwili znikł mi gdzieś. Michelin dawał wielki objad, podczas kiedy na wieży podano tylko skromne stojące śniadanie na kilka osób przybyłych do hrabiny.