zarówno przeciw religii tradycyjnej, jak przeciw mistycyzmowi orficko-pitagorejskiemu, a w walce tej posługiwał się bronią racyonalizmu i oświecenia. Znowu powtórzyć muszę, co powiedziałem, mówiąc o Rohdem. Szkoda, że krytyka uczonych niemieckich nie odróżnia bakchickiej panteistycznej wiary od wiary orfickiej w nadprzyrodzony początek ducha ludzkiego i w zaświatowego boga, którą to wiarę Meyer przecież przyznaje Epicharmowi, odmawia zaś Empedoklesowi, pomimo że ten ostatni nie mniej od tamtego był „aufs stärkste von orphischen Anschauungen beeinflusst“[1].
Można się było spodziewać, że odróżnienie nauki i misteryów orfickich od dyonizyjskiej „nowej religii wyzwolenia“ natrafi się w epokowem dziele Gomperza o greckich myślicielach“. Tymczasem pod tym względem doznaje się niemiłego rozczarowania. Gomperz bowiem nie tylko nie odłącza orfickiej od pitagorejskiej wiary w duszę, lecz owszem obie nierozdzielone mięsza z odrębnym kultem Dyonizosa[2]. A jednak trafna uwaga, którą zrobił, że pitagorejski grzeszny upadek dusz i ich wędrówka po ziemi (metempsychoza) za karę nie da się z dyonizyjskim systemem kar i nagród w podziemiu konsekwentnie pogodzić, powinna była go naprowadzić na kardynalną sprzeczność pomiędzy pitagorejskiem elizyum w niebie a dyonizyjskiem w podziemiu. Orfika, różna od obu wierzeń, chciała pojednać ziemię z niebiem i wyzwolenie znaleźć w niebie na ziemi, albo na ziemi w niebie, a nie nad ziemią ani pod ziemią. Była to myśl płodniejsza w następstwa od pitagorejskiej i eleackiej spekulacyi. Xenofanes urósł na gruncie dyonizyjskich misteryów, tak Pitagoras stoi w związku z apollinową religią. Między Apollinem a Dyonizosem, między religią tradycyjną a nową pośredniczy Heraklit, którego Gomperz tak znakomicie pojął, któremu zaś najnowszy wydawca jego fragmentów przyznaje wynalezienie wyrazu φιλόσοφος na oznaczenie miłośnika mądrości[3].
Z Heraklitem wpływamy na pełne morze historyozofii. Kto chce odgadnąć „słowo i myśl“ helleńskiej cywilizacyi, u Hera-