Przejdź do zawartości

Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tą zuchwałą kradzieżą, szukali koni, które znaleźli dopiero nazajutrz w lesie nad morzem. Panowie Campireali musieli wracać do Albano na chłopskim wozie zaprzężonym w woły.
Kiedy tego wieczora Juljan znalazł się u kolan Heleny, było prawie zupełnie ciemno. Biedna dziewczyna była szczęśliwa z tej ciemności; pierwszy raz była w towarzystwie tego człowieka, którego kochała tkliwie, który to wiedział, ale z którym nigdy nie wymieniła ani słowa.
Jedno spostrzeżenie dodało jej nieco odwagi; Juljan był bardziej blady i drżący od niej. Widziała go u swoich kolan. „Doprawdy, nie jestem w stanie mówić“, rzekła. Mieli kilka chwil bardzo szczęśliwych: patrzyli na siebie, ale nie mogli wymówić słowa, nieruchomi jak grupa z marmuru. Juljan klęczał trzymając Helenę za rękę; ona, z pochyloną głową, przyglądała mu się ze skupieniem.
Juljan wiedział, że, w myśl rad przyjaciół, młodych rozpustników rzymskich, powinien był pokusić się o coś; ale wzdrygnął się przed tą myślą. Ze stanu ekstazy, najwyższego szczęścia jakie może dać miłość, obudziła go ta myśl: czas uchodzi szybko, ojciec i brat zbliżają się do pałacu. Uczuł, iż, przy swoich skrupułach, nie zazna trwałego szczęścia, póki nie uczyni owego straszliwego wyznania, które jego rzymskim przyjaciołom zdawałoby się ciężką głupoty.
— Wspominałem ci o wyznaniu, którego może nie powinienbym czynić, rzekł wreszcie.
Zbladł mocno; dodał z trudem, jakgdyby brakło mu oddechu:
— Może sprawię, iż pierzchną te uczucia, których nadzieja jest mojem życiem. Sądzisz, że jestem biedny; to nie wszystko: jestem bandytą i synem bandyty.
Na te słowa, Helena, córka bogacza i mająca wszystkie obawy swej kasty, uczuła że mdleje; bała się że upadnie. „Jakieby to było straszne dla biednego Juljana! pomyślała: przypuści, że nim gardzę“. Był u jej kolan. Aby nie upaść, oparła się o niego; nieba-