Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

je stała miłość i że genialni ludzie to nie sami Mirabeau. Klopstock, wielki poeta, uchodził w Hamburgu za człowieka mogącego się podobać; a oto co jego młoda żona pisze do serdecznej przyjaciółki:
After having seen him two hours, I was obliged to pass the evening in a company, which never had been so wearisome to me. I could not speak, I could not play; I thought I saw nothing but Klopstock; I saw him the next day and the following and we were very seriously friends. But the fourth day he departed. It was a strong hour the hour of his departure! He wrote soon after and from that time our correspondence began to be a very diligent one. I sincerely believed my love to be friendship. I spoke with my friends of nothing but Klopstock, and showed his letters. They raillied at me and said I was in love. I raillied then again, and said that they must have a very friendshipless heart, if they had no idea of friendship to a man as well as to a woman. Thus it continued eight months, in which time my friends found as much love in Klopstock’s letters as in me. I perceived it likewise, but I would not believe it. At the last Klopstock said plainly that he loved; and I startled as for a wrong thing; I answered that it was no love, but friendship, as it was what I felt for him; we had not seen one another enough to love as if love must have more time than friendship) etc.[1].

Correspondence of Richardson, t. III, str. 147.
  1. „Spędziwszy z nim dwie godziny, musiałam pozostać w towarzystwie, co mi było bardzo przykre. Nie mogłam rozmawiać, nie mogłam grać, nie widziałam nic poza Klopstockiem. Ujrzałam go nazajutrz, i jeszcze nazajutrz, i zaprzyjaźniliśmy się bardzo. Ale czwartego dnia odjechał. Co za przykra chwila, ten jego wyjazd! Napisał niebawem, i od tego czasu byliśmy w żywej korespondencji. Wierzyłam szczerze, że moja miłość to była przyjaźń. Mówiłam swoim przyjaciółkom tylko o Klopstocku i pokazywałam im swoje listy. Żartowały ze mnie i mówiły że jestem zakochana. Ja znowuż żartowałam z nich, powiadając, że muszą mieć serce bardzo nieczułe na przyjaźń, skoro nie mogą pojąć, że można przyjaźnić się z mężczyzną tak samo jak z kobietą. Tak trwało ośm miesięcy, w czasie których moje przyjaciółki widziały miłość zarówno w listach Klopstocka jak we mnie. I ja widziałam również, ale nie chciałam w to wierzyć. Wreszcie Klopstock wyznał otwarcie, że mnie kocha: wstrząsnęło mnie to niby coś złego. Odpowiedziałam, że to, co dla niego czuję, to nie miłość ale przyjaźń, że nie dosyć długo widzieliśmy się aby się pokochać. (Jakgdyby miłość potrzebowała więcej czasu niż przyjaźń!) Ale wierzyłam w to, i tak myślałam aż do powrotu Klopstocka do Hamburga. Wrócił po roku od naszego pierwszego widzenia. Ujrzeliśmy się, zaprzyjaźnili, pokochali, i niedługo potem mogłam nawet powiedzieć Klopstockowi że go kocham. Na nowo trzeba nam było się rozłączyć i czekać dwa lata na ślub. Matka nie chciała mi pozwolić wyjść za cudzoziemca. Mogłam wyjść za mąż bez jej zgody, bo po śmierci ojca byłam niezależna majątkowo, ale, Bogu dzięki, wzdragałam się przed tą myślą; wygrałam sprawę memi prośbami. Obecnie, znając Klopstocka, kocha go jak własnego syna; Bogu niech będą dzięki, że nie wytrwała w pierwotnej odmowie. Pobraliśmy się, i jestem żoną najszczęśliwszą w świecie. Za kilka miesięcy, upłyną cztery lata mego szczęścia...“