Przejdź do zawartości

Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwykle ci ostatni wprzód od tamtych srogo odpokutowywują własną głupotę.

VI.
Podróż przez wyspę Mull.

Wyspa Ross of Mull, na którą się teraz dostałem, ma grunt nierówny i bezdrożny, równie jak ta, którą opuściłem. Dla tych, którzy tę okolice dobrze znają, może i są jakieś ślady dróg, lecz co do mnie, zmuszony byłem kierować się tylko instynktem, a za jedyny drogowskaz służył mi ukazujący się w dali Ben More.
Wysiłki moje skierowałem ku znalezieniu dymu, na który ciągle z mojej wysepki patrzyłem, aż wreszcie około godziny szóstej z wieczora, pomimo wielkiego zmęczenia i trudnej drogi, dotarłem do jakiegoś zabudowania, leżącego na gruncie niewielkiego zagłębienia. Budynek ten był nizki i długi, pokryty dachem z darniny, wzniesiony z kamieni bez zaprawy wapiennej. Otoczony był wałem, a na nim siedział w słońcu stary gentelman, paląc fajkę. Posiadał on trochę angielszczyzny, dał mi przeto do zrozumienia, że moi towarzysze podróży przybyli bezpiecznie do brzegu, i nazajutrz, w jego to mieszkaniu byli ugoszczeni.
— Czy był między nimi jeden, ubrany jak gentelman? — zapytałem.
Odpowiedział na to, ze wszyscy oni byli owinięci w wielkie grube płaszcze, lecz ten, który sam pierwszy przyszedł, ubrany w spodnie i pończochy, podczas gdy drudzy nosili ubranie majtków.