Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiś — odpowiedziałem po krótkim namyśle. Słusznem jest, by mi rodzina, raczej niźli obcy, przyszła z pomocą. Jeśli nie dojdziemy do przyjaznego porozumienia, postaram się, aby wina tego nie padała na mnie.

IV.
W domu stryja narażony jestem na wielkie niebezpieczeństwo.

Dzień, tak źle zaczęty, przeszedł potem spokojnie. Na obiad mieliśmy zimne kartofle a gorące na wieczerzę. Kartofle i piwo stanowiły wyłącznie pożywienie stryja, Rozmawiał mało i zawsze w ten sam sposób co dawniej, rzucając pytania, przerywane długiem milczeniem. Jeśli zaczynałem mówić o dalszych moich planach na przyszłość, zmieniał zaraz temat rozmowy. W pokoju, obok kuchni, do którego wchodzić mi pozwolił, znalazłem dużo książek w łacińskim i angielskim języku, czytałem je z przyjemnością przez całe poobiedzie. Przy tem zajęciu czas tak szybko upływał, że zacząłem godzić się z myślą dłuższego pobytu w Gajach i dopiero widok stryja i oczu jego, unikających mego wzroku, na nowo wzbudzał moją nieufność.
Pewien zauważony szczegół zaciekawił mnie bardzo: na białej wewnętrznej stronie okładki jednej z książek (dzieło Patrick’a Walker’y) wyczytałem wyraźnie ręką mego ojca napisane: „Bratu memu Ebenezerowi w piątą rocznicę jego urodzin“. Ponieważ ojciec był młodszym od stryja, musiała być więc