Przejdź do zawartości

Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Masz słuszność; pozostało po nim trochę nędznego ubrania, nic więcej. Dla tego zaciągnąłem się do wojska, co stanowi skazę na przeszłości mojej i przyczyniłoby mi nie mało kłopotu, gdybym wpadł w ręce czerwonych muszdwosów.
— Jakto! — zawołałem służyłeś w armji angielskiej?
— Tak, niestety — odparł Alan — zbiegłem z niej jednak przy pierwszej sposobności i to mnie rehabilituje po części.
Nie mogłem godzić się na jego zapatrywanie, uważając dezerterów za ludzi poszwankowanych na honorze.
— Mój drogi — rzekłem — taki postępek karany bywa śmiercią.
— Czekałaby mnie nie wątpliwie, gdyby mnie pochwycono — odpowiedział — ale mam w kieszeni list samego króla francuskiego, on mnie ocalić może.
— Wątpię bardzo — zauważyłem.
— I ja o tem powątpiewam — odparł Alan sucho.
— Nieszczęsny człowieku! — zawołałem — jesteś powstańcem, dezerterem sługą króla francuskiego; cóż cię sprowadziło w te strony; rzucasz rękawice Opatrzności!
— Wracałem tu co rok od 1741 począwszy.