Przejdź do zawartości

Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nasze zabiegi i trudy! Bezkarnie
Robak zje nasze owoce.

Ale na niebie wznoszą wielkie bogi,
Jeden przy drugim, czarę, napełnioną
Rzeczy minionych trunkiem, łez i trwogi
Gorzkim napojem, i tę gorycz słoną,
Daną żywotom ludzkim, ludzkim skonom,
Chylą ku naszym wargom, ale sami
Napoju tego nie tkną się ustami,
Aby nie zasnął ten orszak złowrogi,
Śmiercią i życiem władnący nad nami,
Iżby nie wyszedł za niebieskie progi,
Podległy wiekom, na te trzęsieniami
I słońc przewrotem smagane rozłogi:
Ust swych tym trunkiem żaden bóg nie splami.

Oby nie byli wycisnęli swemi
Stopami wina czasu, w którem tonie
Słodycz dni tylu i nocy, gdzie wonie
Wieków ze łzami łączą się gorzkiemi!
Pocóż im było skrapiać swe ołtarze —?
Zycie powinni jeść, by owoc ziemi,
A śmierć, by trunek, pić; blask przed ich okiem
Niechajby zmalał, a noc swoim mrokiem
Niechby na chwilę zakryła ich twarze,
Iżby, zbudziwszy się w niebie, poznali