Przejdź do zawartości

Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

»Gdy tak, (trzpiot Halfdan śmieje się i mówi)
Żegnajcie wesołe gody! —
Żal, że nie jedzie ztąd król szarobrody
Sambym zacnemu Dziadowi
Chętnie pomógł wsiąść na konia
I w szczęśliwsze ruszać błonia,« —

Zjątrzeni męże wracają do domu,
I z poselstwa sprawę zdają;
A Ryng im krótko: »Jak z hańby i sromu
Otrząsa się Szarobrody,
I król Helg i Halfdan młody
Wkrótce nieźle to poznają!« —

I silnie mieczem w tarcze bije grzmiące.
Co na wzniosłej lipie wiszą;
Lud broń porywa — patrz, smoków tysiące
Kraśnogłowych morzem płyną;
Błysczą hełmy nad głębiną,
Z wiatrem kity się kołyszą.

Heroldy na bój wyzywają śmiele —
Helg woła gniewem przejęty:
»Ciągnie wróg silny — będąż straszne boje!
Tymczasem ja siostrę moję
Przed burzą zamknę w kościele
Ochroni ją Balder Święty!« —

Tam dni królewna pędzi niesczęśliwa,
Dumając o swoim losie;
Złotem, jedwabiem, w krosienkach wyszywa,
Łzy perłowe na pierś leje,
Na pierś śnieżną, co bieleje
Jak lilija w srebrnej rosie!