Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tu widzę. Pani Elżbieta przytyła na ostrze noża. Cóż ja tak gadam i gadam. Niechże kto co powie. Przepyszne są pańskie rzeczy, panie Rdzawicz. Dostałbyś pan złoty medal w Salonie, albo w Glaspalaście. Słowo daję, że my Polacy jesteśmy ludzie zdolni i jeszcze się nie damy. Nie wie pan, gdzie jest teraz Menter? Ale, prawda, cóż to pana może obchodzić? No, chodźmy stąd. Któż nie ma pary?
— Ja — rzekła pani Laura, wsuwając rękę pod ramię Morskiego. — Dotąd korzystałyśmy obie z Elą z grzeczności pana Rdzawicza.
— Bardzo się cieszę — odrzekł Morski. — Nie miałbym co lepszego do roboty, jak oprowadzać po sali te siedm cnót głównych i cztery kardynalne. Mignon, uczep się pana Przerwica i jazda naprzód. My z panią Przerwicową za nimi, pan Rdzawicz z Elą, Mignon, nie kręć się na piętach, a pan Stanisław z panią Elżbietą w aryergardzie. Strój się! Marsz! Tratatata!
— Hrabia Morski jest wart pana Czempińskiego, prawda? — rzekła panna Rosieńska. — Oryginał, jakich mało. Ciekawam, czy długo tu zabawi? My wszyscy znamy go dawno i bardzo go lubimy.
— Bardzo sympatyczny — powiedział, aby coś powiedzieć, Rdzawicz, który przedewszystkiem czuł, że ta dziewczyna opiera się na jego ramieniu i jest mu tak blizko, i który chwytał oczyma na jej ustach dźwięk słów, prawie nie rozumiejąc co one znaczą, ale widząc, jak poruszają wiśniowemi wargami Eli i słysząc ich dźwięk smętny i słodko zmysłowy. Nie mógł się oprzeć pokusie i chciał przycisnąć mocniej ramię Eli do siebie,