Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

siebie i że się może zaawansował, uczuł się znowu zły; lecz ona uśmiechnęła się mile i odpowiedziała:
— Pokoju niema po co zawierać, bo nie było wojny i nie wiem za co mnie pan przeprasza, ale w każdym razie, bądźmy w przyjaźni.
— Za gładka — pomyślał Rdzawicz. — Nie jest to żadne panieńskie cielę, ale może być panieński lis, który spostrzegł się, że mnie »bierze« i teraz sobie wewnątrz drwi ze mnie. Zmieńmy ton. Czy pani nie wie, co teraz będzie w programie? — zapytał głośno.
Ona jednak uśmiechnęła się znowu i odpowiedziała:
— Owszem, wiem. Żywe obrazy. Ale pan skacze z tematu na temat, jak konik polny. Nie zdążę.
— Drwi! — pomyślał Rdzawicz. — Trzeba od razu uciąć. — Jednak brakło mu na razie konceptu, jej zaś usta w uśmiechu były tak ponętne i rumieniec, który ją trochę pokrasił, tak ładny, że znowu uczuł się pod urokiem, a inteligencya zmysłów krzyknęła nań: nie psuj! — rzekł więc wprost to, co w tej chwili myślał najszczerzej: — Przez swoje wychowanie i przez swój rozum pani zrobiła mi przykrość.
— Dlaczego? Nie rozumiem.
— Rozumie pani. Gdyby pani nie była udała, że pani nie wie, za co panią przepraszam, stosunek nasz stałby się był od razu prostszy i szczerszy.
— A więc przepraszam pana za to i przyjmuję pańskie przeproszenie. Pokój zawarty i nie będzie mi pan dawał do zrozumienia, że jestem niemądra.
— Ależ...
— No, już o tem niema mowy. Może komu in-