Przejdź do zawartości

Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

biano go za jego idealizm, patryotyzm i religijność, które afektował i z których zrobił sobie wygodny kostyum, myśląc, że nie potrzebuje się męczyć sianiem głupców naokoło, bo sami wschodzą, i że płótno jest równie cierpliwe, jak papier. »Mistrzowi Kapistranowi« jednak nie wystarczała sama tylko malarska sława: sięgnął i po poetyckie laury i wydał tom pierwszy, w których przyrównywał się do Dawida, lwa, hyacentu i orła, i tu spotkał go fatalny wypadek, albowiem w wierszu: »ja, do orła podobny, wbiegłem pod niebiosy« — wskutek nieuwagi korektora, wydrukowano: »ja do osła podobny, wbiegłem pod niebiosy«, co ktoś w książce zakreślił i posłał mu z dopiskiem: »masz racyę, mistrzu«.
Drugi chudy, wysoki i jakby wypłowiały, malował suchotniczki w jarmużu, zupełnie niebieskie drzewa, na których nic zupełnie nie było widać, nosił zawsze żałobne ubranie, trupią główkę przy czarnej tasiemce od zegarka, w butonierce więdnące tuberozy o »woni trupiej«, pił absynt i chciał bić, jeżeli mu ktoś powiedział, że nie jest neurastenikiem i że mu nie grozi obłęd. Uwielbiały go panny z miasta i najmłodsi poeci.
Trzeci, który miał przy mankietach podwójne spinki, z jednej strony złotą podkowę z brylancikami, z drugiej szpicrucik, z brylantem, spięte złotem wędzidłem: malował sceny sportowe, a oprócz tego miał zawsze przy sobie photographies abscènes i sławnie gwizdał. Dzięki swemu rodzajowi i tym dwom przymiotom, był przyjmowany wszędzie i czasem pokazywał fotografie panom, a gwizdał paniom, a czasem naodwrót. Jeżeli zaś przypadkiem zapomniał fotografij, albo nie chciał gwizdać