Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— No, powiedzże, dlaczegożeś nie rozbił? — nalegał Rdzawicz.
— Nie wiem — bąknął wreszcie Tężel.
— No, to niewiele, jak na powód od wstrzymania się od takiego herostratyzmu. Zapal sobie papierosa tymczasem. Na przyszłość będę cię mógł zapewne spokojnie zostawiać w atelier?
Tężel wziął machinalnie papierosa z etui, które mu Rdzawicz podawał i rzekł prawie błagalnie:
— Mój drogi, czy ty nie widzisz, nie czujesz tego, że ty pannę Tyżwiecką tą rzeźbą po prostu pod pręgierz stawiasz? Powiedz, masz do tego prawo? Bo jeżeli masz...
Rdzawicz zmarszczył się niecierpliwie, Na spacerze Heimerthowa wiele jeszcze mówiła o swobodzie w wyborze tematu, o wyjątkowem stanowisku artystów, o prawie ich imaginacyi, o pierwszeństwie sztuki u artysty przedewszystkiem. Artysta, który się zastanawia nad tem, co jest moralne, a co nie, co dobre, a co złe, co pożyteczne, a co szkodliwe — mówiła — przestaje być artystą. Tu jest różnica między wami a nami, że my musimy być przedewszystkiem ludźmi, a wy przedewszystkiem sobą. W sztuce jedynym sądem jest: podoba się, albo się nie podoba — i dla was jedynem prawem powinno być: podoba się, albo się nie podoba. Róbcie co chcecie, jak chcecie, byle było piękne, byle było wielkie, byle było sztuką, tą wielką, prawdziwą, świętą sztuką, swoją »nagością bezczelną.
Niezawstydzoną niczem, nieśmiertelną!«
Rdzawicz słuchał i pozwalał się upajać słowom