Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nauczyłeś, tylko gdzieś pasałeś, bo wracasz w tym samym odzieniu, w którym odszedłeś!“ Ale kiedy matka otworzyła zawiniątko, znalazła tam prześliczną suknię, złotem haftowaną i brylantowemi guzikami przybraną. Zamiast się cieszyć z tego, ona i ojciec rozgniewali się bardzo na niego i łajali go: „To nie może być, żebyś to zdobył w uczciwy sposób; pewno zabiłeś jaką królewnę i zabrałeś jej suknię.” Po kilku tygodniach, kiedy się nacieszyli rodzicami, mądrzy synowie rzekli: „Musimy wracać do majstrów; za rok znów przyjedziemy i przywieziemy narzeczone.” Odjechali, a głupi także poszedł do swojej żaby. Na granicy stał już koń i czekał na niego; głupi wsiadł na niego i wkrótce był już u celu. Żaba wypytywała go, co się z nim działo, a on opowiedział wszystko, i to także, że bracia za rok mają przybyć z narzeczonemi. „A ja, dodał, z kimże mam jechać do domu? nie mam nikogo prócz ciebie, a ty jesteś żabą!“ — „Bądź tylko spokojny, odrzecze żaba, wszystko się znajdzie.“ Po roku żaba powiada: „Możesz teraz z narzeczoną jechać do domu.“ — „Tak, ale gdzież ta narzeczona?” pyta głupi. — „Idź tylko z tą rózgą znowu do stajni i uderz trzy razy; wyjdzie stamtąd powóz, wsiądź do niego, a wtedy przyjdzie do ciebie i narzeczona twoja.“ Posłuchał rozkazu, aż tu zajeżdża bardzo piękna kareta, zaprzężona w cztery konie. Kiedy wsiadł, zobaczył obok siebie siedzącą prześliczną pannę to była jego narzeczona. Bardzo był zadowolony z tego, a ona mu powiada, że nie jest nikim innym, tylko żabą. „Ale, rzekła, kiedy przyjedziemy do granicy ojca, musisz zsiąść i iść piechotą do domu i udawać, że nic o mnie nie wiesz; a kiedy zobaczycie, że nadjeżdżam, wtedy wyjdź i wybij mi szyby w karecie; a potym, kiedy będę w domu twoich rodziców i zasiądę do jedzenia, nie daj mi nic do ust wziąć, tylko uderzaj za każdym razem w moją łyżkę.“ Tak się też wszystko stało. Bracia przybyli właśnie z narzeczonemi i widzą, że zajeżdża piękna kareta. „Kto to być może? pytają: pewnie jakiś pan bogaty.“ A głupi tymczasem bieży do karety i wybija kijem wszystkie szyby. Piękna królewna wysiada i pyta, czy mogłaby tu pozostać. „Ale kiedy my jesteśmy tak ubodzy, królewno! jakżebyśmy mogli przyjąć was przyzwoicie?“ — „Wszystko będzie dla mnie dobre, odpowiada; co wy jecie, będzie i mnie także smakowało.“ Zaraz więc ugotowano obiad, i wszyscy zasiedli do stołu; głupiego nie zawołano do stołu; siedział w zwykłym swoim kąciku, za piecem. Ale królewna nie zgodziła się na to i domagała się, żeby i on także przyszedł do