Przejdź do zawartości

Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/674

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ależ milordzie, przerwała księżna, z lekką oznaką niespokojności, to mię wcale nieobjaśnia...
— Słusznie, odpowiedział Brian, który pojmował głęboką niespokojność Zuzanny; żądasz pani wiedziéć w czém obrazić mogłem majestat królewski...
— Obrazić majestat królewski! przerwała znowu Zuzanna, dla któréj te ostatnie słowa były rodzajem klucza do zrozumienia piérwszéj odpowiedzi Briana; ależ milordzie wystawiłeś się na straszne niebezpieczeństwo.
— Tak milady... śmiercią to mogę przypłacić, niedbale odpowiedział Lancester, a ponieważ właśnie o tém mówiemy, mogło się przytrafić, żebym wcale nie powrócił...
Zuzanna zbladła. Lancester dodał z uśmiechem.
— Ale tylko mój biegun, bieédny Ruby, życiem ten wypadek przypłacił... Czy znałaś pani mego Ruby? Było to szlachetne zwierzę!... król Steeple-chase!... Dziś rano odbył on ostatni swój kurs i nie mogę powiedziéć, że zawcześnie skończył... Ruby, na honor, prześcignął cały szwadron konnéj gwardyi!