Ani mgły na powietrzu, ani [widać] chmury, 5
Zawsze migoć u niego, zawsze dzień ponury,
Aż skoro do trzeciego wytnie kielich duży,
Choćby najpogodniejszy dzień, oczy mu zmruży.[1]
Niemasz na świecie końca ziemiańskiej niewoli.
Dziewka, mówią, do chłopa, chłop rośnie do roli,
Oboje kara za grzech; i to kłopot i to,
Tam na dzieci, tu orać, pocąc się na żyto.
Święćże się, księży stanie; bez pługu, bez brony 5
Ma żyto, co rzecz większa: ma dzieci bez żony.
Uskarżał mi się jeden szlachcic stary srodze,
Że już tylko samymi dziąsłami chleb głodzę,
Że mu jedne wygniły a drugie, w chorobie,
Przed bolem balwierzowi kazał wybrać sobie,
Bale cię też już w piekle czart nie będzie witał, 5
Bo[2] czymżebyś tam, rzekę, wedle pisma zgrzytał.
Starzałeś się, nieboże, ani wiedzieć na czym,
I bodajci nie przyszło o chlebie żebraczym
Wychodzić z świata, kąty pocierając cudze.
Cożeś na tego świata zarobił żegludze?
Noga tylko niebosa, kir na grzbiecie stary, 5
Czapka zła, koszule by z wiatru, szarawary,
Szabla, ale bez pochew, i mało też po niej,
Kiedy cios wedle ciosa po gębie, po skroni,
- ↑ Pierwotnie ostatnie dwa wiersze (siódmy i ósmy) miały w rkp. obecną formę, później skreślono wiersz siódmy a do wiersza ósmego dopisano: Jemu pogoda, choć deszcz, jemu zdrowie służy, wreszcie przez nadpisanie skreślonego wiersza siódmego a skreślenie przydanego przywrócono im kształt dzisiejszy.
- ↑ Wyraz dopisany w rkp.