Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sytuacji, odwołuje się do twej wspaniałomyślności, z tem większą ufnością, iż zna do głębi wszystkie twe sprawy.“
Ostatnie wyrazy przejęły drżeniem mniemanego Croix Dieu.
O jakich sprawach mówił to Sariol? O czem mógł wiedzieć? Czyliżby fatalność miała go powiadomić o prawdziwem nazwisku zabójcy barona Worms?
Bądź co bądź, gdyby nawet ów nieznajomy znał jego odległą przeszłość, byłoby już to równie przerażająco niebezpiecznem.
Jakakolwiekbądź denuncjaja, zwróciłaby nań uwagę policji i Croix-Dieu nie mógł bez drżenia spojrzeć przed siebie, gdzie ukazywał mu się sąd z wyrokim na galery.
— Co począć? zapytywał sam siebie po dziesięciokrotnem odczytywaniu tego listu, jaki wymykał mu się z rąk drżących. Wyjechać z Paryża, to ruina? Zresztą uciekać przed niebezpieczeństwem bez walki, rzecz podła! Będę walczył! tak, walczyć będę! powtarzał. Dość czasu mi pozostanie, skoro się ujrzę zgubionym, do rozsadzenia sobie czaszki wystrzałem z rewolweru. Od jutra działać pocznę. Noc niesie dobrą radę. Zobaczymy!
Po monologu tym, gorączkowo wypowiedzianym, potrzebując ruchu, powietrza, dla uspokojenia nerwów, chodził przez dwie godziny po Paryżu, na los szczęścia, nie wiedząc gdzie i dokąd idzie. Około północy znalazł się na placu Bastylii.
Przypomniał sobie naówczas, iż wypadałoby mu dowiedzieć się czegoś o Andrzeju San-Rémo, wsiadłszy przeto do fiakra kazał się zawieść na ulicę Boulogne,