Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiedziała? Miałżeby Andrzej San-Remo kochać występną jaką miłością?
— Wiadomość ta sprawia ci przyjemność, nieprawdaż? pytał pan de Grandlieu, kończąc opowiadanie.
— O! tak, szczęśliwą mnie to czyni nad wyraz!
— Módl się więc jeszcze, drogie moje dziecię. Proś Boga gorąco. On słucha głosów czystych, anielskich a z pomiędzy wznoszących się ku Niemu, mało jest podobnie niewinnych twej prośbie.
Rumieniec pokrył blade policzki Herminii. Pochwała starca zdawała się jej być nie zasłużoną. Od kilku chwil czuła jak gdyby ciążącą plamę na nieskalanej dotąd swej duszy.
Ukrywając przed mężem, że słyszała całą jego rozmowę z Jerzym Trejan i udając, że świeżo dowiaduje się o tem wszystkiem od niego po raz pierwszy, skłamała chybiając dotychczasowej prawości swojego życia.
Pierwszy błąd został spełnionym.

XIX.

Artysta wróciwszy do pokoju ranionego, po swojej krótktej wizycie w pałacu przy ulicy św. Honorjusza, oznajmił baronowi, że pan de Grandlieu wkrótce przybędzie.
Croix-Dieu odgadując instynktownie wstręt, jaki budził w wicehrabi, unikał jego obecności. Potrzeba mu było prócz tego wolnego czasu do ułożenia odpowiedzi na ów list bezimienny otrzymany w dniu poprzedzającym, którego autorem niezaprzeczenie był Sariol.
Odszedł więc z ulicy de Boulogne i wrócił do siebie, gdzie odczytawszy po raz ostatni ów list tyle groźny,