Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stem. Proszę, powiedz pan czym dobrze się sprawił?
— Dzielnie mój kochany.
Tu ów mężczyzna w okularach, zapisawszy na karcie karnetu numer domu przy ulicy Saint-Lazare, wręczył sto sous posłańcowi, poczem odszedł z uśmiechem zadowolenia.

IV.

Sądzę panie wicehrabio, że ów biedny młodzieniec jest dla nas na zawsze straconym, powiedział chirurg do pana de Grandlieu po zbadaniu owej strasznej rany, zadanej Andrzejowi przez kapitana Grisolles. Wiemy iż Filip de Croix-Dieu, przybiegłszy natenczas, słyszał te słowa.
— Przebacz mą niedyskrecję panie wicehrabio, zawołał, nie mogłem jednak pokonać mego niepokoju i trwogi, widząc z oddalenia upadającego pana de San-Rémo, dla którego uczuwam ojcowskie prawie przywiązanie.
Mąż Herminji poruszył głową w milczeniu.
— A zatem, twierdzisz pan, mówił baron, zwracając się do chirurga, że rana jest niebezpieczną?
— Niebezpieczną, a nawet śmiertelną, lękam się, panie.
— Nie ma więc sposobu ocalenia, albo chociażby przyniesienia ulgi temu nieszczęśliwemu?
— Będę próbował oswobodzić płuca, przez puszczenie krwi, nie mamy innego środka; jeżeli pozostaje jaka szansa ocalenia, szansa niestety bardzo słaba, znajduje się ona w tem tylko jedynie.