Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ma się rozumieć, skoro tak życzysz. Upewniani cię jednak, że te twoje rozporządzenia nie mają żadnej wartości. Są one niczem wobec prawa.
— Tak sądzisz. A dla czego
— Ponieważ będąc małoletnim, niczem rozrządzać nie możesz.
— Otóż to właśnie mylisz się baronie! zawołał tryumfująco Gavard. Służy mi prawo rozporządzania połową mego majątku, to znaczy trzema milionami. O! na tym punkcie jestem swego pewny! Pracowałem przez większą część nocy, radziłem się „Kodeksu cywilnego.“ Tytuł II-gi. rozdział II-gi, artykuł 904. A co? nie spodziewałeś się, ażebym był tak dobrze z prawem obeznany!
— I te trzy miljony przeznaczasz? pytał Croix-Dieu głosem, w którym nie zdołał pokryć wzburzenia.
— Tak, przeznaczam, i daję, no, zgadnij komu?
— Dinie Bluet być może?
— Nie inaczej! Biedne ukochane dziewczę! Przynajmniej będzie bogatą, uchronię ją od nędzy! Znam ja ją dobrze. Te miliony nie zdołają powstrzymać jej łez, ani ukoić ciężkiej głębokiej boleści, gdyby sprawa na złe dla mnie się obróciła. To nie Regina Grandchamps, baronie. Nie! Dinah mnie kocha dla mnie samego!
— Twoja wola uszanowaną zostanie, wyrzekł Croix-Dieu, chowając do portfelu kopertę. A raczej, dodał, spełnioną ona będzie. Wszak nie otrzymasz najlżejszego nawet zadraśnięcia, jestem przekonany. Lecz oto twój przeciwnik ze świadkami. W ciągu dziesięciu minut wszystko się rozstrzygnie.