Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siarczanu miedzi. Napisze receptę. Oto jest. Leć co sił!
Dominik wybiegł z pośpiechem.
— Potrzebuję natychmiast mocnej kawy, rzekł doktor. Zkąd jej tu dostać?
— Rozkażę natychmiast w kuchni przyrządzić, odparł Oktawiusz. Idę wydać polecenie.
— Dobrze. Każ przygotować zarówno letniej wody z octem. wziąwszy łyżkę octu na pół butelki wody.
Oktawiusz wybiegł, a po kilku minutach wrócił z Dominikiem.
Doktor za pomocą kubka, wziętego z toalety młodzieńca, wlał nieco emetyku z ciepłą wodą, w zaciśnięte usta dziewczyny.
Kwadrans upłynął, nieprzyniósłszy pożądanego skutku. Widząc to rozpuścił w letniej wodzie siarczan miedzi.
Skutek nie nastąpił zarówno.
Oktawiusz omal nie oszalał z rozpaczy.
— Och! próbuj pan jeszcze, wołał z błaganiem. Nie zniechęcaj się. Nie trać odwagi! szeptał urywanym głosem. wzruszenie bowiem i trwoga przecinały mu wyrazy.
— Puszczę jej krew z ramienia, przystawię pijawki na skroniach i po za uszami, aby odciągnąć krew z mózgu, rzekł doktor. Muszę ci jednak wyznać, mój młody przyjacielu, że jeżeli ów środek nie sprowadzi polepszenia, wówczas to dziecię jest bezpowrotnie zgubionem! Wyślij kogo co rychlej po pijawki.
Dominik wybiegł, nie czekając rozkazu swego pana.
Doktor z pomocą Oktawiusza, któremu ręce drżały jak w febrze, przygotowywał bandaże do krwi puszcze-