Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwilę? Pytałem się Herminii czy woli udać się w podróż, lub wracać do Paryża? Wybrała Paryż. I otóż przyjechaliśmy.
Słysząc to Andrzej, czuł, iż omal mu serce nie wyskoczy z radości.
— Ależ, wyjąknął ażeby cośkolwiek bądź powiedzieć i nie zwrócić uwagi wicehrabiego na owe niewytłómaczone milczenie, ależ zdrowie pani de Grandlieu nie budzi żadnych obaw poważnych?
— Bynajmniej, nie ma o tem mowy. Zresztą od trzech dni skoro zaczęliśmy czynić przygotowania do wyjazdu, Herminia jakoby odzyskała dawniejsze siły i zdrowie. Wróciły jej rumieńce, ożywienie, wróciła wesołość. Wczoraj, w czasie podróży drogą żelazną, była tak uradowaną jak pensjonarka wypuszczona z klasztoru, a jadąca po raz pierwszy do Paryża. Pojmuję to dobrze. Jest ona Paryżanką, miasto, w którem się urodziła, pociąga ją ku sobie, odżywia ją powietrze rodzinne. Nie znajdziesz w niej zmiany skoro do nas przybędziesz a mam nadzieję, że wkrótce widzieć cię będziemy, i często odwiedzać nas będziesz, nieprawdaż? bo nie znajdziesz żadnej wymówki.
— O! tak, często bezwątpienia! skoro pańska tak wielka dobrotliwość upoważnia mnie ku temu.
— Przedewszystkiem więc, rzekł uśmiechając się wicehrabia, ta moja wielka dobrotliwość zaprasza cię jutro na obiad. Wszakże przyjmujesz zaproszenie?
— Z radością jakiej wyrazić nie jestem w stanie!
— Brawo! będziemy objadować jak wiesz o siódmej godzinie. lecz przybądź wcześniej, porozmawiamy w o-