Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ci jeszcze jedną bolesną udzielić wiadomość, mówiła przybyła.
— Cóż takiego?
— Ciotka po rozłączeniu się z tobą została bez żadnych środków utrzymania. Chciała pracować na życie, starała się o robotę. Wszędzie odprawiono ją z niczem, mówiąc że jest na to za starą.
— Boże! mój Boże!
— W chwili, gdy ją choroba dotknęła, pozostawała bez dachu i kawałka chleba.
— Jakaż to straszna kara! Ach! czemuż ja o tem nie wiedziałam! mówiło dziewczę.
— Słowem byłaby na ulicy umarła z głodu i wycieńczenia, gdyby nie jacyś poczciwi robotnicy, którzy ją podnieśli.
— Niech im Bóg wynagrodzi! Gdzież ją poprowadzili? pytało dziewczę z wzruszeniem.
— Do szpitala sióstr miłosierdzia.
— Gdzież się znajduje ten szpital?
— Po drugiej stronie rzeki, blisko Botanicznego ogrodu.
— Idę więc siostro. Lecz czy mnie tam wpuszczą?
— Samą, nie! Lecz ja towarzyszyć ci będę. Spodziewając się bowiem, że spełnisz ów czyn miłosierdzia.
— Jedźmy więc, jedzmy prędko, wołała Dinah.
— Cieszę się. widząc cię wstępującą tak szybko na drogę zbawienia, mruknęła z dziwnym uśmiechem zakonnica.
— Fiakr dwuosobowy oczekiwał przed domem. Siostra