Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkich kwiatów, oddałaś mi z nim razem swe życie! Wybór owego kwiatu, czyż nie był jasnem z twej strony wyznaniem? Tak! ja należę do ciebie całą moją istotą, lecz i ty do mnie należysz! Nic nie jest w stanie rozdzielić dusz naszych tworzących jedną duszę. Przeszkody piętrzą się pomiędzy nami, lecz co nas to obchodzi? Stworzył je świat, utrwaliło prawo. Czemże jest dla nas ów świat i prawo. Nierozerwalne węzły łączą nas z sobą ponieważ należysz tak do mnie, jak ja do ciebie należę, mocą boskiego prawa młodości, i miłości razem! Wicehrabina przestraszona, dysząca, słuchała owych wyrazów bez związku, które, to silnie dźwięczące i urywane, to błagalne i tkliwe, wywierały na niej potężne wrażenie.
San-Rémo mówił dalej klękając:
— Herminio! ty nie znasz życia, ponieważ żyć, jest to kochać, a ty dotąd nie kochałaś! Mnie to przypadł ów los błogosławiony wtajemniczenia cię w miłość! Przezemnie zrozumiesz i pojmiesz, że nic po za tem nie istnieje; i że bez wahania i żalu oddano by nieraz długie lata zimnej, samotnej egzystencji, za jednę z owych chwil błogich, gdzie uwielbiane czoło spocznie na piersiach przepełnionych miłością!
To mówiąc Andrzej objął rękoma talię Herminii, przyciągając ją zlekka ku sobie.
Ulegając magnetycznej sile tych słów gorących, i owej pieszczoty doprowadzającej ją prawie do szału, nie starała się oswobodzić, nie postrzegając iż ów uścisk coraz silnej oplatał ją z każdą chwilą.
Rozpuszczone jej włosy dotykały już twarzy An-