Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wina. Nie będzie mógł tego odmówić.
A napełniwszy sobie drugi kieliszek, cmokał językiem, mówiąc dalej:
— Zaprawdę! kto mógłby był przewidzieć, gdym owego wieczora opuszczał gabinet pod „Koszem kwiatów“ gdzie hrabia Loc-Earn; pozostawił mnie leżącego bez życia, jak otrutego szczura, że będę pił kiedyś z największym spokojem zapasy z jego wytwornej piwnicy? Czasy się zmieniły! Jestem mu teraz potrzebnym. Nie mam się czego obawiać, mogę spokojnie wyprzątnąć nie dla siebie przeznaczoną butelkę.
I po raz trzeci napełniwszy kieliszek, do dna go wvchvlił.

∗             ∗

Fanny Lambert, hrabina de Tréjan, rzadko kiedy dzwoniła na swoją pokojówkę z rana przed dziesiątą. Tym sposobem wszyscy służący wstawali późno w pałacu przy ulicy Le Sueur.
Odźwierny, wyszedłszy nad ranem ze swej stancyjki w kilka godzin po owej strasznej tragedji, jakiej byliśmy świadkami, ujrzał z osłupieniem, że furtka w pałacowej bramie bvla na oścież otwarta.
Pamiętał doskonale, że widział ją na klucz zamkniętą wieczorem, po odjeździe barona de Croix-Dieu. Pobiegł szukać klucza i nie znalazł go wiszącym na zwykłem miejscu.
Co to znaczyło?
Skradziono więc ten klucz. Kto jednak go ukradł i w jakim celu. Podczas gdy biedny człowiek stawiał