Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

opóźnianie się? Miałażby nastąpić jakaś nieprzewidziana komplikacja wypadków? Zagrażalożby to nowem nieszczęściem!
Uklęknąwszy przed krucyfiksem, panna d’Auberive błagać Boga poczęła o miłosierdzie nad tyle drogim dla niej synem, a oraz i nad tem drugiem występnem dzieckiem. które upadło jak ona, i cierpi jak ona niegdyś cierpiała.
Nagle drzwi się otwarły. Henryka powstawszy, spojrzała.
Andrzej ukazał się w progu.
Nie był on sam.
Przysłonięta gęstą woalką kobieta, drżąca, nieśmiała, usiłowała ukryć się w cieniu.
Panna d’Auberive zrozumiała, a raczej wszystko odgadła. Nic więc powstrzymać nie zdołało surowej ręki przeznaczenia! Katastrofa nastąpiła.
— Andrzeju! zawołała z boleścią, Andrzeju, wszystko stracone, nieprawdaż?
— Nie, odrzekł San-Rémo, nie, nie wszystko jeszcze stracone, matko, ponieważ ty nas nie opuścisz, i otworzysz ramiona dziecku, którego całą zbrodnią jest, że mnie kochało.
I ująwszy za rękę Herminię, poprowadził ją ku Henryce.
Panna d’Auberive uniosła zlekka koronkową zasłonę przysłaniającą twarz wicehrabiny. Wpatrywała się przez chwilę z wzrastającem wzruszeniem w bladą twarz młodej kobiety, na której głębokie cierpienie wyryło swe ślady, w jej piękne oczy, napełnione łzami, w te usta