Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie ukazała się na jego obliczu, i odrzekł z zupełnym spokojem:
— Pan mnie aresztujesz? Pozwól więc zapytać, skutkiem czego nastąpiło to przyaresztowanie?
Pańskie sumienie winno pana o tem powiadomić, odparł komisarz policji.
— Moje sumienie jest czystem, rzekł Tréjan, o niczem mnie ono nie powiadamia. Żądam odpowiedzi.
— Jesteś pan obwinionym, rzekł Jobin, o spełnienie onegdajszej nocy podwójnego morderstwa, na osobach księcia Aleosco i hrabiny de Tréjan, twej żony.
Osłupienie i przestrach, wraz z piorunującem wzruszeniem, wstrząsnęły całą postacią Jerzego.
— Zamordowani! wyjąknął, padając bezsilnie na krzesło. Zamordowani! och! nieszczęśliwa.
I głośno łkać zaczął.
Jobin zbliżył się do Tréjan’a.
— Panie! rzekł cicho, uspokój się, proszę. Wypełniam nader ciężki i przykry obowiązek, zmuszony nakazem sądowym, wydanym przeciwko panu, przystępuję do zaaresztowania. Mogę jednak pana upewnić, że posiadam wszelkie dowody, świadczące o twej niewinności w tej sprawie. Wiem dobrze kto jest mordercą twej żony.
Jerzy podniósł głowę.
— Sądzisz pan, odrzekł, iż mnie zatrważa to bezrozumne oskarżenie? Bynajmniej. W żadnym razie dosięgnąć mnie ono nie może, w proch rozproszy się ta potwarz przed oczywistością! Spędziłem dzień cały, noc i wieczór onegdajszy w Saint-Germain, gdziem zdejmo-