Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go w oba policzki.
— Ach! jak on ją kocha! pomyślał uśmiechając się lekarz. Wołałbym jednak za całe honorarjum otrzymać jeden pocałunek tej jego młodej przyjaciółki.
Jobin wyszedłszy z teatru wieczorem, udał się wprost do prefektury.
Przez całą noc agenci policyjni przeszukiwali kryjówki Paryża. Skutek nie odpowiedział oczekiwaniom.
Wiemy że ta wyprawa udać się im nie mogła, z tej prostej przyczyny, że gdy polowali na „Dużego Ludwika“ rvel „Konopiastego“, Sariol spoczywał na wygodnem łóżku przy ulicy de Saussaie.
Tegoż samego dnia, około drugiej po południu, podczas gdy dyrektor teatru w swoim gabinecie rozmyślał nad zmiennością ludzkich losów na ziemi, służący wręczył mu kartę wizytową. Na bilecie było wypisane: „Oktawiusz Gavard“.
— Przynosi mi od niej wiadomość, wymruknął kierownik teatru. Wprowadź tego pana.

II.

Oktawiusz wszedłszy do gabinetu dyrektora, znalazł się wobec posiwiałego starca, w bardzo starannem ubraniu, dość przyjemnej powierzchowności.
— Nazwisko moje jest obcem dla pana, być może, rzekł Gavard, sądzę jednak że pan mnie poznajesz?
— W zupełności, odparł dyrektor. Pan przekroczyłeś wczoraj zakaz i wbiegłeś na scenę. Przebaczam ci to jednak. Pojmuję pańskie położenie, bo i ja także by-