Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

udał się na spoczynek.
— Dla czegóż nie nocowałeś u siebie?
— Niestety! nie posiadałem już żadnego mieszkania. Właściciel domu, któremu byłem dłużnym za parę kwartałów komornego, widząc iż nie przybywam, zaaresztował i sprzedał wszystkie moje sprzęty podczas choroby. Dziś, nie mając już ani grosza, i umierając z głodu, pomyślałem o tobie obywatelu baronie, i oto przyszedłem. Bądź wspaniałomyślnym, okaż się być uczciwym człowiekiem, godnym stanowiska jakie zajmujesz. Daj mi te pięćdziesiąt luidorów. A gdyby ci się zdawało że to za wiele, daj mi czterdzieści. Gdybyś uważał że i to za wiele, daj trzydzieści, ażebym chociaż miał żyć z czego. W ostatnim razie zadowolnię się i dwudziestu pięcioma luidorami!
— Znam ciebie dobrze, mówił Croix-Dieu, jesteś inteligentnym. Owóż gdybym uczynił to, czego żądasz, uważałbyś mnie za głupca, i miałbyś słuszność zupełną.
— Jak to?
— Żądasz pięćdziesiąt luidorów.
— Nie, tylko dwadzieścia pięć ostatecznie, rzekł Grisolles.
— Pięćdziesiąt, czy dwadzieścia pięć, mała różnica. Ja miałbym wypłacić nagrodę temu, komu zawdzięczam zniszczenie wszystkich mych planów? Nie, tyle głupim nie jestem mój przyjacielu! Nie licz na moje pieniądze.
— Jesteś bez litości! wymruknął Grisolles. Widzisz moją nędzę, jakiej sprawcą sam jesteś, i nie chcesz mi dopomódz! Widzisz że nic nie jadłem od wczoraj, a będąc sam jak bankier wypchany banknotami, od-