Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1004

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tymczasem jasnowłosa Zirza pytała po cichu Renaty:
— I cóż?
— Tak jestem uradowana; iż mi się wydaje że marzę!..
— Ojciec jego??
— Najlepszy w świecie człowiek... Przyjął mnie jak swoją córkę i małżeństwo zostało zdecydowane...
— Kiedyż się odbędzie?
— Zaraz jak tylko Paweł zostanie adwokatem... Najdalej za pół roku...
— Droga Renato!...
I dziewczęta z wylaniem uścisnęły się za ręce.
— Ale — rzekł Wiktor — spodziewam się, że nie po to przyszliście, aby zaraz powracać...
— Odejdziemy wtedy dopiero, gdy będzie czas na obiad — odpowiedział Paweł.
— Na obiad? Ależ tu są obiady i to bardzo dobre. Zapewniam was, że moja przyszła świekra gotuje tak, że można sobie palce oblizać!
— Nie słuchajcie — rzekła mama Baudu ze śmiechem. — Nie długo on gotów powiedzieć, że ja zakasuję najlepszych kucharzy w Paryżu.
— Powiem — potwierdził Wiktor — i powiem prawdę.
Przekonamy się o tem — rzekł znowu Paweł — ale z warunkiem, że Wiktor i jego przyszła jeść będą z nami.