Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co to znaczy? — szepnął. — Jakiż dziwny i złowrogi wypadek wmięszał Renatę w tę sprawę?
— Zadawałem sobie to samo pytanie i nie mogłem znaleźć odpowiedzi...
— Ten głupiec sędzia, ma Renatę za córkę hrabiego?
— Tak jest.
— Ależ to szaleństwo!
— Wiem, ale tak jest w istocie.
— Dokąd nas zaprowadzi ta djabelska gmatwanina?
— Może do naszej zguby... — rzekł Lantier głuchym głosem.
— E! — odparł Leopold wzruszając ramionami. — Zawsze jesteśmy panami położenia, ale Renata staje się coraz niebezpieczniejszą, ponieważ policya zaczyna jej szukać, czego dotychczas nie robiła... — Zatem potrzeba spiesznie z nią kończyć...

XXX.

— Co się dzieje z Jarrelonge’m — zapytał Paskal po obwili milczenia.
— Nieodnaleziony... Musiał opuścić Paryż... Zresztą obecnie, oto mniejsza... On mnie obecnie nie zajmuje, lecz sprawiedliwość zbłąkana na fałszywym tropie i mięszająca Renatę do dramatu z bulwaru Malesherbes!... Jaka niepojęta tajemnica?... Błąkamy się omackiem w ciemności!...