Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niepotrzebnie się niepokoimy... Oto mała wychodzi... Sam tylko przypadek sprowadził Małgorzatę do kupcowej koronek.. Renata by nie wyszła sama, gdy by jej matka wiedziała kto ona jest...
— A jednak z nią mówiła — odpowiedział Paska!. — Widziałem przez szybę, że moja siostra patrzała na nią ze szczególną uwagą... Literalnie pożerała ją wzrokiem...
— Przyznaję, że położenie jest niebezpieczne — odpowiedział Leopold — ale niebezpieczeństwo nie jest blizkiem. Poznanie może nastąpić lada chwila, jak w piątym akcie melodramy... Do nas należy przedsięwziąść ostrożności i cios odwrócić.
— Co Małgorzata robi obecnie? — szepnął przedsiębiorca.
Zbiegły więzień zbliżył się do okna.
— Rozmawia z panią Laurier... odpowiedział.
— Tam jest jeszcze ktoś trzeci.
— Tak, dziewczyna bardzo młoda... pewno jakaś uczennica...
— Co moja siostrą, ma tak długo do mówienia z kupcową?
— Prawdopodobnie rozmawiają o koronkach...
— Rozmowa wydaje mi się bardzo ożywioną. Małgorzatą jest wzruszoną...
— Bądź spokojny, dowiem się o przedmiocie rozmowy.
— A to jak?
— Przez uczennicę... — Cicho.... Oddalmy się o kilka kroków... Pani Bertin wychodzi...