Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tać odźwierną co do „zmartwychwstałej“, gdyż nędznik tak nazywał Renatę.
Otrzymawszy te wiadomości, miał zjeść, idąc do Paskala Lantier, w jakiej garkuchni lub mleczarni śniadanie.

VIII.

Ubrawszy się Jarrelonge natychmiast zeszedł i stanąwszy przed izbą odźwiernej, zapytał żartobliwie:
— Mamuniu, czy można wejść?
Odźwierna szyła buciki.
— Chodź pan — odpowiedziała ze śmiechem — męża nie ma w domu... Czem panu lokatorowi mogę służyć?...
Wspólnik Leopolda Lantier przestąpił próg i odparł:
— Przynoszę pani mały dłużek.
— Czyś mi pan co winien?
— Rozumie się.
— Pierwszy raz o tem słyszę!
— Bo pani brak pamięci... Wróciłem dziś o drugiej w nocy... Winienem zapłacić karę...
— E! żartujesz pan!... Kara to dla lokatorów z dużych mieszkań, a między nami to nieuchodzi.
— A więc, ja mam swoją miłość własną i idzie mi o opłacenie, jak gdybym był, z wielkiego świata. Oto jest pięćdziesiąt centymów.