Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja jestem...
— Mam z panem coś pomówić... — rzekł Paweł Przyglądając si@ temu z kim rozmawiał i poznając go zkolei.
— A więc! proszę wejść...
Paweł wszędł kilka kroków do pokoju.
Oskar zamknął drzwi.
Student powiódł w około wzrokiem niepozbawionym nieufności.
Oko jego spoczęło na uśpionej kobiecie.
Belgijczyk to spostrzegł.
— To moja matka — rzekł. — Wypiła trochę za wiele i armata by jej nie zbudziła. Możemy więc przy niej mówić, ponieważ jak mi się zdaje, masz pan coś do powiedzenia.
Mówiąc te wyrazy belgijczyk spostrzegł niewielkiej objętości przedmiot starannie zawinięty w gazetę, który przybyły trzymał pod pachą.
— Czy to pan mieszkałeś — odpowiedział Paweł — jeszcze dwa tygodnie temu przy ulicy des Rcollets w Paryżu.
— Tak jest, ja...
— Służyłeś, pan na kolei Wschodniej?
— Tak, panie.
— To pan świeciłeś, gdy pewnego wieczora ja z zawiadowcą oglądałem wagon Nr. 1326.
Oskar przybrał obojętną minę i odpowiedział:
— To bardzo być może, ale sobie tego nie przypominam...