Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie zapieraj się... — rzekł Paweł. — Radzę, ci, abyś się przyznał otwarcie... Jeżeli będziesz kłamał to wyszedłszy ztąd, udam się do policyi z pismem naczelnika wydziału śledczego z Paryża, jakie posiadam i zaniosę na ciebie skargę.
— Pan na mnie zaniesiesz skargę! — zawołał belgi jeżyk. — A to o co?
— Rozumie się jako na złodzieja, a może i wspólnika morderstwa popełnionego w wagonie Nr. 1826.
— To fałsz, panie! to fałsz!... Ja nikogo nie zamordowałem!...
— Zgadzam się na to, dopóki nie będę miał przeciwnych dowodów; ale ukradłeś woreczek, otworzyłeś go, przetrząsłeś i zabrałeś to co się w nim znajdowało...
— Nieprawda! nieprawda!... Woreczka nie było!
— Był i oto jest ten sam.
Paweł spiesznie rozwinął paczkę o której mówiliśmy wyżej.
Były robotnik kolejowy, jakkolwiek uprzedzony przez Jarrelonge’a i spodziewający się tego co miało nastąpić, uczuł nieprzezwyciężone pomięszanie na widok tego oskarżającego woreczka.
Student ujrzał że blednieje, i zawołał:
— Powtarzam raz jeszcze, że zaprzeczać na nic się me zdało... Przywłaszczyłeś sobie pieniądze i papiery zawarte w tym woreczku. Dosyć więc dzisiaj mego jednego słowa, abyś dziś jeszcze został aresztowany.