Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i nie skończyłbym gadać. Ja czuję, że on tu musiał popełnić jakieś łajdactwo.. Mama Baudu nie chce powiedzieć o co idzie, ale dziś, jutro, ja się dowiem, a jeżeli to prawda czego się domyślam, to Ryszardowi przyrzekam straszliwą lekcyę!... O! tak!.. straszliwą!...
— Pamiętaj, że on jeszcze bardzo młody... przerwał Paweł.
— Młodość nie usprawiedliwia nikczemności!...
— Jeszcze raz, nie mówmy o tym łotrze... Koniec końcem, potrzebny panu jestem na dwa dni.
— Tak.
— Kiedyż panna Renata chce wyjechać?
— Jutro rado, pociągiem o siódméj minut dziesięć.
— A więc, zaczekaj pan tu na mnie... Pójdę do kasyera, który zastępuje pańskiego ojca i do inżyniera, dzielnego chłopaka i poproszę ich aby mi dali urlop na czterdzieści ośm godzin, zastępując mnie jednym z naszych dobrych robotników, w którym pokładam całkowite zaufanie.
— Idź mój przyjacielu i załatw się jak najlepiej.
Wiktor Beralle wyszedł z głównej sali restauracyi.
Po uływie kwandransa powrócił.
— I cóż? — zapytał go żywo syn Paskala.
— Załatwione... Mam pozwolenie.
— Brawo!