Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1397

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Musisz pani z zaspokojeniem swojej ciekawości poczekać do powrotu pana Audouarda.
— I kancelarya, jak pan powiadasz, jutro w niedzielę będzie zamknięta?
— Tak pani, taki jest porządek...
Córka Małgorzaty wydala westchnienie.
— Przyjdziemy w poniedziałek — rzekła smutnie.
— Dobrze... przyjdźcie państwo w poniedziałek bardzo wcześnie, bo notaryusz o w pół do jedenastej udaje się pociągiem do Troyes, dokąd go wzywa prokurator rzeczypospolitej.
— Czy możemy przyjść o ósmej rano?... — zapytał Wiktor.
— I owszem! Notaryusz wstaje ze świtem, a zresztą uprzedzę go o przybyciu państwa...
— Z góry panu dziękujemy.
Młodzi ludzie wyszli z kancelaryi notaryusza.
Za nim wyszli z domu, zatrzymali się w sieniy aby się naradzić.
— Cóż teraz zrobimy, panie Wiktorze? — zapytała Renata...
— Jedno tylko możemy wybierać: Uzbroić się w cierpliwość i czekać, nie przestając otaczać się jak największą ostrożnością...
— Trzeba będzie zamieszkać w hotelu...
— Na nieszczęście, tak... Ja ztąd naprzód wyjdę... Będę szedł powoli, a tym razem pani pójdziesz za mną, trzymając się w odległości dwudziestu do dwudziestu pięciu kroków... Zobaczysz iż wejdę do