Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I zawsze gotów do hulanki, — rzekł drugi cieśla.
— No, chcecie żebym wam powiedział co myślę? — odezwał się Largy.
— Mów, a krótko i węzłowato, stary.
— A więc! to opróżnienie warsztatów, pochodzi nie z samej tylko temperatury...
— Z czegóż więc?
— Z braku monety u przedsiębiorcy Paskala1 Lantier...
Usłyszawszy nazwisko swego, krewnego, Leopold podniósł głowę i przyłożył więcej uwagi.
— O! o! — pomyślał, — drugie wydanie historyk opowiadanej przez kancelistę z sądu w Troyes... — Czegoś się tutaj dowiem...
— Przestań! — odparł Caperon. — Papa Lantier, to bogacz... — ma on dobrze kieszeń nabitą... — ćwiercią mierzy pieniądze!...
— Nie tak bardzo, mój stary, jeżeli wierzyć niektórym dostawcom, których gawędy podsłuchałem niespodzianie... — Przedsiębiorca ma znaczne wypłaty a że niepogoda gmatwa interes, zatem może się znaleźć w djabelnym kłopocie...
— Przypuśćmy że jest w kłopocie, ale do nurka jeszcze daleko...
— Dla czego daleko, skoro odprawiając nas dzisiaj nie zapłacono nam za ostatnie pół miesiąca.
— Może kassjer nie przyszedł...
— Zawsze to trochę śmieszne, kassjer spóźniający się...