Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przerywane światło ogniska napełnionego węglem kamiennym chwilami oświecało blademi błyskawicami czarne jak atrament niebo.
Pomimo wysiłków pary, pociąg szedł wolniéj.
Zdawało się, że żywioły były we współce z mordercą.
Lantier schylił się, aby jego głowa nie znajdowała się w oknach wagonów i trzymając się mosiężnego pręta, posuwał się zwolna po ławeczce.
Szedł on do przedziału wynajętego przez Urszulę.
Przedział ten był piérwszym w tym samym wagonie, w którym on zajmował ostatni.
Czołgając się w ciemności, jak tygrys czatujący na zdobycz, którą ma pochwycić, Leopold przybył aż do przedziału, wyprostował się, przekręcił klamkę, otworzył do połowy — drzwi i stanął w uchylonych drzwiach.
Urszula i Renata drzemały.
Ubiór officyalisty kolejowego, który nędznik był przywdział, od razu rozproszył rodzącą się obawę kobiet.
Wszedł do przedziału i zamknął drzwi za sobą.
— Proszę o bilety... — rzekł podnosząc rękę do czapki.
Urszula zaczęła szukać biletów w woreczku.
Renata niezupełnie przebudzona, znowu się przytuliła w kącie do wysłanych ścian wagonu i zamknęła oczy?
Zamiast wyciągnąć rękę dla odebrania biletów,