Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szarawy, metalicznego wyglądu, wypełniający puszką w dwóch trzecich częściach.
— Tem co jest, możnaby otruć cały Paryż... — rzekł hrabia otwierając puszkę.
— Cóż to jest? — zapytał Paskal ze drzeniem.
— Zasuszony jad krotala, najniebezpieczniejszego z płazów z okolic zwrotnikowych... Dla przygotowania tego lekarstwa, któremu winienem, że widziałem rosnącą córkę, zabito dwa tysiące wężów.
Hrabia zaczerpnął w puszce, końcem długiéj srebrnéj igły, prawie niedostrzeżony atom szarawego proszku i wpuścił go w szklankę ze szkła czeskiego, stojącą pod ręką.
Zamknął maleńki sprzęcik, postawił go na miejscu, wlał na proszek trochę wody, którą zamięszał, wypił mięszaninę i postawił szklankę na tacy.
Paskal patrzał błędném okiem, z drzącemi rękami i wstrzymanym oddechem.
Przez chwilę hrabia wcale się nie poruszył.
Nagle jego ciało zadrżało jak gdyby od galwanicznego wstrząsnienia, poczém twarz mu się skurczyła, członki zesztywniały, głową opadła w tył i oczy stanęły kołem.
Po téj chwilowéj bezwładności nastąpiło gwałtowne wstrząśnienie. Grube krople potu spływały po czole starca, który się wydawał jak gdyby dostał attaku konwulsyi.
Lantier nie mógł opanować ani swego wzruszenia ani przestrachu.
Przez chwilę myślał, że pan de Terrys źle obli-