Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miłostki z cyrkułu Łacińskiego!... — I tybyś się wahał porzucić miłostkę dla bogatego małżeństwa?
— Mylisz się, mój ojcze... Nie szanuję ja tych, co na lewéj dłoni ważą posag panny nim jéj podadzą prawą, aby ją poprowadzić do ślubu... — Tak zawarte małżeństwa są związkiem nie dwóch dusz, ale dwóch kieszeni i bywają najczęściéj, jak z jednéj tak z drugiéj strony, oszukańczym targiem!... Zdawałoby mi się, że obrażam pannę de Terrys ofiarując jéj serce, które nie do mnie należy.
— Zatém odgadłem! — zawołał Paskal. — Jesteś zakochany?
— Tak jest ojcze...
— I w kim, na miłosierdzie bozkie?... — W jakiéj gryzetce?...
— Nie ojcze... — Kocham młodą panienkę, któréj anielską twarz, los dał mi ujrzéć na prowincyi... To dziecię od razu owładnęło całą moją istnością... — Oddałem się nieznajoméj i wytrwam wiecznie w swojém uczuciu!... — Czy ujrzę kiedy to dziewczę?.... Nie wiem; wszystko nas rozdziela, lecz, jeżeli Bóg lub przypadek da mi się kiedy z nią spotkać, tylko ona będzie moją żoną!
Paskal Lantier wzruszył ramionami.
— Doprawdy, tyś oszalał — rzekł przez zęby.
— Nie, ojcze; jestem zupełnie przytomny.
Przedsiębierca zachmurzał się coraz więcéj i mówił daléj:
— Najwięksi szaleńcy są ci, co się uważają za rozumnych! — Szczęściem choroba nie wydaje się