Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciskając ją do serca zapomniéć to, com tak długo cierpiała.
Paskal spuścił głowę a twarz jego przybrała wyraz dzikości.
Małgorzata mówiła daléj:
— Wiem, kochany szwagrze, że mój egoizm, albo raczéj obowiązek macierzyński, mięsza twoje wyrachowania i niweczy nadzieje... — Współczuję doznawanemu przez ciebie zawodowi, ale ty jesteś ojcem, kochasz Pawła tak jak ja kocham swoją córkę i powinieneś mnie zrozumieć. — Chcąc mu zapewnić przyszłość wyraziłeś swoje żądanie... Jest to dowodem, że miałam słuszność, chcąc zapewnić los mego dziecięcia. — Mówiłeś: „Wszystko dla mego syna“!... — Ja odpowiem: — „Wszystko i dla mojéj córki“!...
Przedsiębiorca podniósł głowę.
Twarz jego wyrażała już tylko rezygnacyę.
— Masz słuszność, rozumiem... — rzekł łagodnie. — Nie pozostaje mi nic więcej, tylko prosić cię o przebaczenie... Zapomnij więc o mém niedyskretném żądaniu... Szczególniéj przebacz mi, żem przez swoje naleganie znaglił cię do odkrycia swoich tajemnic.
Małgorzata podała mu rękę.
— Nie mam ci nic do przebaczenia... — odparła, — i teraz jestem szczęśliwa, że ta rozmowa miała miejsce...
— To tak słodko wynurzyć się na łono przyjaciela, krewnego, w którym można pokładać całe