Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/430

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przedsiębiorca wstał i znowu wyciągnął rękę do syna.
— Odchodzę, — rzekł. — Czas to pieniądze! — Dziś się mam widzieć z dwudziestą osobami. Przyjdź do mnie w tych dniach na obiad...
— Dobrze, mój ojcze..... i jeszcze raz dziękuję.
— No, do widzenia!.... Niezadługo! Paskal wyszedł i wsiadł do powozu.
— Ten chłopak marzy tylko o miłości, — pomyślał, — a to pochłaniające zajęcie, przeszkodzi mu zajmować się memi interesami—... ~ Tego mi właśnie potrzeba....
Paweł — nie mógł powstrzymać radości, która go przepełniała.
Mówił sam do siebie gorączkowo:
Jestem wolny!... wolno mi kochać Renatę! — Już nie będę miał do zwalczenia oporu ojca... mogę bez obawy i bez wyrzutów słuchać głosu mojego serca. — O! mój ojcze, przez chwilę o małom ci nie złorzeczył... zapoznawałem cię! Dziś kocham cię więcej niż kiedykolwiek bądź!... Renato, droga Renato, dziewczę jasnowłose z anielską twarzą, kocham cię i zawsze kochać będę... Obciąłbym cię odnaleźć i powierzyć swoją tajemnicę... Mój ojciec nie zachęca mnie do odwiedzenia panny de Terrys... — Dla czego? — Jednakże się z nią zobaczę. — Ona była na pensyi, na któréj znajdowała się Renata... ona jeszcze teraz prowadzi ciągłą korrespondencyą z panną Pauliną Lambert, najszczerszą przyjaciółką mojéj ukochanéj. Przez nią się dowiem o rodzinie Renaty...