Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/499

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

daleko i naturalnie trzeba będzie posag wypłacić, to musisz załatać tę dziurę...
— Właśnie... — Prolongowano mi na miesiąc... a niemam ani grosza...
— Ale — zauważył Marlet — ponieważ twój brat weźmie pieniądze, to ci może jeszcze prolongować...
— Turlututu! — tu wcale nie idzie o mego brata. Ja wiem co się święci... — Jeżeli za miesiąc nie oddam pieniędzy, toż to będzie hałas u matki Bandu... Moje małżeństwo z Wirginią zostanie zerwane... będzie ogólna kłótnia... Wujaszek z Bercy nie zechce o niém słyszeć... ja będę uważany przez tych wszystkich ludzi za oszusta... za szachraja...
— No... no... — zawołał Caperoń — głupstwa pleciesz!
— Nie, ja mówię tylko prawdę... — ciągnął dalej Ryszard, który ożywiał się mówiąc i którego umysł coraz więcej się plątał. — Zasłużyłem na to wszystko, gdyż, w porównaniu z rodziną Baudu, jestem istotą szkodliwą... ja rzeczy widzę jasno...
— Jakie rzeczy?...
— Pożyczkę mamy Bandu...
— Z posagu Stefci?
— Te tysiąc franków były wzięte nie z posagu Stefci, jestem tego pewny...
— A zatem zkąd?
— Z kasy robotników...
— Ale! ba!...
— Tak!... ojciec Baudu jest podskarbim naszego zgromadzenia... On ma pieniądze w zachowaniu