Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/516

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

policyjnych, ą ja się nie lubię pokazywać tym ptaszkom...
— Ani ja... oni tak jak sowy widzą w nocy.
— Mamy dosyć przed sobą czasu, skorzystajmy z niego aby się porozumieć...
— Tak, umówmy się jak mamy działać...
— Czy klacz zaprzężona?
— Zaprzężona i przykryłem ją derą... — Widzisz, ja dla zwierząt mam bardzo czułe serce — a koń to tak jak człowiek, dosyć aby się zaziębił, a destanie plurezyi...
— Skoro tylko mała wsiądzie do powozu, trszba będzie pomyśleć jak jechać... — Trzeba się udać najciemniejszemi i najpustszemi ulicami.
— Ja się podejmuję tego, ale co się tyczy marszruty, to trzeba wiedzieć, dokąd za wieziemy pakunek...
— Zaraz o tem pomówimy... — Ty znasz dobrze Paryż i przyległe okolice?...
— Tak dobrze jak nieboszczyk papa... stangret z powołania i wcale nie głupi...
— Zatem będziesz mi odpowiadał na zapytania:
— Jak prawdziwy Przewodnik... Cóż chcesz wiedzieć?...
— Czy Bercy jest bardzo ludne?
— W dzień czy wieczorem?
— Wieczorem.
— Zupełnie nie; to prawdziwa pustynia... szczególniej od czasu wywłaszczenia... — W dzień to tam jest ruch nieustanny, ale jak tylko noc zapadnie, ani pies się nie pokaże.