Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/555

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiony do wymiany u jego bankiera, który z uprzejmością wypłacił pieniądze... — Dopiero w terminie pański ojciec pewnym będąc, że w owym dniu nie podpisał żadnego rewersu, spostrzegł podstęp, ale strzegł się oskarżać pomysłowego autora...
Przedsiębiercia siedział przygnębiony.
— Ale któż ci to powiedział? — wyjąkał.
— — Wszystko jedno kto mi opowiedział, — przerwał były więzień. — Główną jest rzeczą że fakt istnieje i jest — prawdziwy... — Mówiąc między nami, ponieważ od owego czasu dużo upłynęło wody, możesz twierdzić że ja czynię przypuszczenia.
— Ja tak utrzymuję... — szepnął Lantier.
— Czy zawsze pan posiadasz talent naśladowania, którym ja, z wielkiem zmartwieniem, nie jestem obdarzony?
— Zawsze.
— Potrafisz naśladować podpis?
— Jakiby nie był... Najtrudniejsze zakręty są dla mnie igraszką.
— Jest to rzecz bardzo użyteczna w interesach. A pismo?...
— Tem bardziej...
— Czy znasz jako chemik płyn, którymby można wy wabić dwa lub trzy wiersze pisma bez uszkodzenia papieru?
— Znam.
— I potem można pisać w tem miejscu, gdzie się znajdowało stare pismo?
— Jak najlepiej.