Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzecz jest jasna jak słońce! — Dwaj więźnie zabili dozorcę z Clairvaux uderzeniami haczyka od roboty krajczaków... — I mnie się także, o mało nie dostało, za to żem bronił o ile mógł dozorcy... — Zaprzeczyć niepodobna! świadków mnóstwo... — Z pewnością mnie niepotrzebnie wzywają do badania...
— Sąd był innego zdania.
— Ja to widzę, skoro tu jestem...
— Nie masz się czego żalić.
— Wyborny sobie jesteś! Do miliona, nie masz się czego żalić!! W Clairvaux, dzięki moim obowiązkom w kancellaryi opływałem jak pączek w maśle i jadałem z kantyny, gdy tymczasem tutaj zamiast chleba gałki z otręb, twarde jak podeszew i fasola, któréj jedno ziarnko goni za drugiém w sosie z wody i soli!... To mi psuje żołądek!
— Powtarzam ci, abyś się nie użalał... — Jesteś dobrze notowany... Zresztą pomoc, którą niosłeś dozorcy, a która zostanie wykazana przez proces, lada dzień sprowadzi ci ułaskawienie...
— Tak, licz na to i pij wodę.
— Na ile lat jesteś skazany?
— Na czas nieograniczony...
— Skrócą ci karę...
— Po ośmnastu latach, to by mi się wydawało sprawiedliwém, ale zobaczysz, ze o mnie zapomną!...
— Przecież nie jesteś recydywistą?
— Ależ nie! pierwszy to wyrok! — Ach! surowo ze mną postąpiono! — Skazany na całe życie za odbicie